|
Świadectwo
Dzień trzeci życia Glorii

Wczoraj minęła 10 rocznica naszego ślubu kościelnego. Z dziećmi, teściami i rodzicami idę do Kościoła Parafialnego, Sanktuarium św. Józefa Robotnika, na uroczystą Mszę Św. w tej intencji. Kazanie wygłasza ks. prof. Jarosław. Jak zwykle mądre i 'mocne', z oczywistymi aluzjami. Mówi o rodzinie i obronie życia. Niby rzeczy banalne, ale stanowiące fundament wiary, społeczeństwa i narodu. Wiele osób ma łzy w oczach, ja chyba też. Stoję bez Asi. Strasznie mi jej brakuje, szczególnie w tym dniu. Polecam ją z prośbą o wstawiennictwo Archaniołowi Michałowi, obrońcy życia. Widząc obraz św. Józefa opiekuna św. Rodziny, rozmyślam też na temat ojcostwa, jego roli i znaczenia. Zaraz potem z teściową oraz Dominiką i Wiktorią jedziemy do Katowic. Krótkie przywitanie z żoną i 'lecę' do Małej. Rozmawiam z tą samą lekarką. Pociesza mnie. Stan w miarę stabilny, pozostaje czekać. Pytam się czy mogę zrobić zdjęcia, gdyż może to być jedyna taka okazja, a ponadto chciałbym pokazać Glorię jej siostrom. Wiem, że to wbrew regulaminowi i zasadą. O dziwo Pani doktor zgadza się, pod warunkiem zachowania wszelkich zasad bezpieczeństwa (sanitarnego). Dziewczynki wchodzą w fartuchach, rękawiczkach, czepkach i maseczkach, ostro wcześniej zdezynfekowane. Są w szoku! Ja robię aparatem cyfrowym (bezbłyskowe) zdjęcia. Wracamy do żony. Dzieci opowiadają jej wrażenia. Jest wesoło i rodzinne. Pokazuję jej też zdjęcia Glorii na wyświetlaczu aparatu cyfrowego. Pierwszy raz widzi swoje dziecko.

Siódmy dzień życia Glorii

Dzisiaj Asia wychodzi ze szpitala więc jadę po nią z rana. Czeka już na mnie, żegnamy się z personelem i szybko idziemy do Małej. Wchodzimy razem na salę, Asia jest w szoku, nie może  pohamować łez. Ja już się przyzwyczaiłem więc gram twardziela. Rozmawiamy z lekarzem. Mówi, że stan jest w miarę stabilny, pozostaje jak zwykle czekać. Wracamy do domu. Myślę, że wspólny (chociaż krótki) pobyt jest nam potrzebny. Obecność dzieci też wpływa kojąco. One też na to czekają.

Jedenasty dzień życia Glorii

Mała zostaje zakażona gronkowcem, czyli ma posocznicę! W jej stanie to jak wyrok śmierci. My jednak jeszcze o ty nie wiemy. Asia codziennie dojeżdża do kliniki z własnym mlekiem, następnie jeszcze ściąga na miejscu, aby starczyło na conajmniej trzy karmienia (co 3 godziny). To praktycznie jedyne lekarstwo dla Glorii.

Trzynasty dzień życia Glorii

Dowiadujemy się o posocznicy. Mam ochotę 'pozabijać' lekarzy. Znowu drżymy o życie córki. Żal ściska na widok tego Maleństwa tak ciężko doświadczanego. Dziesiątki zastrzyków, kroplówki. Jesteśmy znowu całkowicie bezradni. Co do zakażenia, to dopiero późniejsze wydarzenia otworzą nam oczy, co do ewentualnej jego przyczyny.

Dwudziesty piąty dzień życia

Mała zwalczyła gronkowca!!! Nie ma już bezpośredniego zagrożenia życia. Zostaje przeniesiona na oddział Patologii Noworodka. Zaczyna dochodzić do siebie! Żona ciągle codziennie dojeżdża z mlekiem, ja 'siedzę' w Warszawie, a jej zazwyczaj towarzyszy mój tata. Biedak, musi dojechać do naszego bloku, następnie przesiada się do auta Asi. Jadą do Katowic. Tam czeka pod kliniką czasami 3-4 godziny. Wracają do Częstochowy i musi jeszcze wrócić do siebie. Doświadczyło ojca na starość!

Trzydziesty dzień życia Glorii

Zostaje przeniesiona do sali o mniejszym nadzorze. Zaczyna wyraźnie przybierać na wadze, jej stan wyraźnie się poprawia. Rokowanie nie są złe!

Trzydziesty ósmy dzień

Po raz pierwszy dotykałam Cię dzisiaj! Jesteś taka delikatna i krucha. Trzymałam Twoje malutkie paluszki, maleńką rączkę, głaskałam Cię po główce. Masz 38 dni. Tyle dni temu rozdzielono nas, a dziś znów mogłam być tak blisko Ciebie. Ważysz już 1250 g. Podczas wizyty nie spałaś. Mrugałaś tymi czarnymi oczkami i robiłaś takie miny jakbyś mnie słyszała i rozpoznawała. Twoje siostrzyczki też mogły Cię dziś zobaczyć. Były zachwycone swoją malutką Glorią. Kocham Cię bardzo i tęsknię za Tobą.

Pięćdziesiąty czwarty dzień życia Glorii

Asia zaczyna ją 'kangurować', czyli przykładać sobie dziecko do piersi. Mała podobnież tuli się jak mały Kociak, popiskują przy tym cichutko. Jest super! Codziennie ma podawane mleko matki i sztuczne, wpływa to na nią korzystnie.
Gloruniu leżałaś dziś u mnie na piersiach!  Większej radości nikt nie mógł mi sprawić. Kiedy przyszłam do Ciebie siostra zmieniała Ci pampersa, a Ty obsiusiałaś prześcieradełko w inkubatorze. Trzeba było zmienić je na czyste. Siostra wyjęła Cię z inkubatora, założyła Ci czapeczkę i położyła Cię na moich piersiach. Na koniec okryła Cię kołderką. Leżałaś bez ruchu ponad godzinę, ale przez cały czas gaworzyłaś i miałam wrażenie, że opowiadasz mi o wszystkim co się wydarzyło od naszego rozstania 54 dni temu. Czułam jak mocno bije Ci serduszko, chyba z emocji, i jak silnie przywarłaś do mojego ciała. To było piękne przeżycie. Myślę, że dla nas obu.

Pięćdziesiąty siódmy dzień życia Glorii

Mała 'spada' na parter kliniki na oddział tzw. Kubusiowi. Za kilka dni ma wyjść z kliniki!!!! Asia zostaje z nią na oddziale, teraz już przez ostatnie dni będą razem. Nareszcie koniec jej udręki. Dwa miesiące dzień w dzień, po sto kilometrów jazdy, w jedną i drugą stronę. Ja przyjeżdżam do Małej jak tylko często mogę, zazwyczaj trzy razy w tygodniu.

Sześćdziesiąty drugi dzień

Pomimo tego, iż ważysz dopiero 1890 g pozwolono Ci dzisiaj opuścić inkubator! Wielka niespodzianka i wielka radość. Po 62 dniach spędzonych w inkubatorze możesz spać w łóżeczku. Ale to jeszcze nic. Druga niespodzianka sprawiła mi jeszcze więcej radości. Pozwolono mi nakarmić Cię dziś piersią! Było to bardzo przyjemne doświadczenie. Moja Glorusia mimo tego, iż głodna, najpierw przez pół godziny oglądała, oblizywała, przytulała się do cysia, uśmiechała i zagadywała, a dopiero po tym czasie zaczęła ssać. Nie było to łatwe, bo co kilkanaście sekund przestawałaś i odpoczywałaś ale ja uważam, że pierwsze karmienie było na 6!

Siedemdziesiąty pierwszy dzień życia Glorii

Gloria wychodzi z kliniki!!! Przyjechałem ok. 11.00 wraz z teściową, mamy dla Glorii wspaniały amerykański fotelik samochodowy. Prezent od wujka Antka i cioci Doroty. Pakujemy się i w drogę. Nigdy jeszcze tak ostrożnie nie jechałem. Każdy manewr sygnalizowałem z odległości kilometra i nie przekroczyłem ani razu 90 km/h. W mieszkaniu czekało na Małą jej nowe łóżeczko, uzbrojone w alarm 'bezdechowy'. Przybyła nareszcie do siebie po dwukrotnym zwycięstwie nad śmiercią! Bogu niech będą dzięki!!!!

Od tego momentu zaczynamy walkę o komfort jej życia, jeździmy do specjalistów, zaczynamy intensywną rehabilitację, wszystko robimy co w naszej mocy. Daje to dość szybko efekty: cofa się retinopatia, badania słuchu wypadają pomyślnie, kardiolog mówi, że stan serduszka jest dobry, neurolog też nie ma większych uwag. Trwają intensywne masaże.

12 październik 2005
Telefonuje do mnie kolega dziennikarz i mówi, że w 'Wyborczej' ukazał się artykuł na temat Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i skandalicznego zachowania tamtejszych pielęgniarek na oddziale Patologii Noworodka. Kupuję gazetę i nie mogę uwierzyć! Poznaję te pielęgniarki, one opiekowały się moją Glorią. A na zdjęciach wijący się Maluch to prawdopodobnie moja córka!! Telefonuję do Asi. Jest w kompletnym szoku. Porównuje daty przypuszczalnego czasu wykonania zdjęć oraz szczegóły ze zdjęć które ja zrobiłem na tej Sali ze zdjęciami zamieszczonymi w gazecie. Wszystko się zgadza? W poniedziałek jedziemy do Prokuratury w Katowicach. Żona składa zeznania w powyższej sprawie, ja przekazuję kopie zdjęć do badan porównawczych. Udzielamy kilku wywiadów m.in. TVN-owi, Polsatowi, Telewizji Regionalnej. Zastanawiam się w skrytości, czy nie pojechać do Kliniki i nie zrobić awantury, łącznie z 'obiciem' personelu. Podejrzewam, że nikt by mnie nie powstrzymał. Czułem się jak 'Terminator'. Jednak po pewnym czasie ochłonąłem. Do tej pory nie ma pewności, które dzieci były faktycznie na zdjęciach. Nie ma to już większego znaczenia. Ja nie mogę zrozumieć jednego - jak można tak poniżać bezbronnego człowieka?! Te dzieci przecież walczyły o życie, część je przegrała, a te 'moralne rozwielitki' zabawiały się w najlepsze. Czas pogardy dla życia sięgnął zenitu, 'cywilizacja śmierci' zbiera swoje żniwo. Gdzie były pozostałe tej nocy na dyżurze siostry, przecież sale są przeszklone, tam nie ma anonimowości?! Dlaczego nie zareagowały? Gdzie byli przełożeni? Pana ordynatora przez te dni nie widzieliśmy ani razu. Jeżeli te zdjęcia przypadkiem pokazały pewien obraz panującej tam rzeczywistości, to kto może zagwarantować, że nagminnie w nocy nie odbywały się libacje alkoholowe oraz inne 'zabawy'? Czy zakażenie Glorii posocznicą było przypadkowe, czy może wynikło z nieprzestrzegania elementarnych zasad higieny i beztroski personelu, który sobie w nocy 'używał'? Pytań 'ciśnie' się wiele a odpowiedzi brak! Wielokrotnie w swojej pracy spotykałem się z przemocą, zbrodnią, śmiercią, upodleniem człowieka, ale zawsze była to tzw. patologia, w większym lub mniejszym stopniu. Mieliśmy prawo (i nadzieję) oczekiwać od lekarzy i pielęgniarek, że ich postawa będzie dla tego 'świata' przeciwwagą! Patronem kliniki jest Jan Paweł II, to on był największym propagatorem 'cywilizacji miłości'. Gdzie ich moralna odpowiedzialność?! Te 'głupie' i 'mętne' tłumaczenia w prasie, radiu i telewizji. Wiem jednak jedno: dla mnie ci ludzie (odpowiedzialni za ten stan rzeczy) są przeklęci!

17 grudnia 2005
To był szczególny dzień. Msza Św. na Jasnej Górze ( przed 'cudownym' Obrazem) w intencji Glorii, w trakcie której ofiarowaliśmy jako wotum za uratowanie jej życia, złote serce z wygrawerowanym napisem - Gloria Maria. Wiele lat temu dostałem od pewnej osoby malutką sztabkę złota za pomoc w życiowej sprawie. Postanowiliśmy, że przetopimy ją na serduszko i ofiarujemy Maryi na Jasnej Górze. Na uroczystość przybyli nasi najbliżsi oraz 'duchowy' chrzestny Glorii - 'wujek' Antek i ciocia Dorota. Po Mszy udaliśmy się do restauracji gdzie biesiadowaliśmy kilka godzin w radosnym nastroju.

Mała rozwija się nadspodziewanie dobrze, ustąpiły praktycznie wszystkie jej dolegliwości, systematycznie jeździmy z Nią na kontrolę do specjalistów. Ciągle jest rehabilitowana, ma też zajęcia z logopedą. Nauczyła się siadać, raczkować i zaraz potem (przytrzymując się) wstawać. Jest nadpobudliwa, wszędzie jej 'pełno', stara się mówić pierwsze słowa i strasznie 'szkudzi'. Każdą chwilą swojego życia sprawia nam ogromną radość, sprawdziła się biblijna sentencja - "Siać będą w płaczu, a żąć z radością"!


To skromne świadectwo, to wyraz naszej wdzięczności dla wszystkich, którzy w ciężkich chwilach wspierali nas i dzięki którym żyje Gloria Maria. Pragniemy Was zapewnić, że zawsze pozostaniecie obecni w Naszej modlitwie dziękczynnej. Chciałyby wymienić chociaż niektórych z Was:

- w pierwszej kolejności naszych rodziców (Andrzeja, Eugeniusza, Krystynę i Eleonorę), to oni przez ten okres byli dla nas prawdziwą podporą, zrezygnowali z wielu rzeczy, aby nieść pomoc, często nieefektowną (ale najbardziej istotną), bez nich byłoby jeszcze ciężej

- prof. Jerzy Sikora - lekarz którego wiedza, kompetencja i doświadczenie pozwoliły przeżyć Glorii i prawdopodobnie Asi. Człowiek, którego skrajna uczciwość, godność i postawa moralna mogą tylko budzić autentyczny podziw i szacunek. Jesteśmy dozgonnymi dłużnikami. Bóg zapłać Panie Profesorze!

- personel Oddziału Patologii Ciąży Szpitala Klinicznego ŚlAM - opieka jaką zostały otoczone tam żona i córka jest nie do opisania. Nigdy nie spotkałem się z takim zaangażowanie lekarzy i pielęgniarek; okazuje się, że można być: pracowitym, życzliwym, uśmiechniętym i kulturalnym. Wszystkim Wam szczerze dziękujemy!

- lekarze i pielęgniarki z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka - pamiętamy, że to Wy 'wyciągnęliście' Glorię ze 'szponów' śmierci. Za Tych którzy się do tego przyczynili modlimy się nieustannie - dziękujemy!

- mojemu przyjacielowi Antkowi Czeluśniakowi (chrzestnemu Glorii) za pomoc i wsparcie; nigdy Ci tego nie zapomnimy!

- Kasi Sawicz, matce chrzestnej Glorii, za modlitwę, którą obejmowała nas i nasze dziecko

- wszystkim innym tu nie wymienionym, m.in. dr Kluszczyńskiemu - ordynatorowi rehabilitacji Szpitala NMP na Parkitce, dyrektorowi oddziału NFZ w Cz-wie - śp. Panu Pędziwiatrowi oraz tym wszystkim którzy nas wspierali modlitwą i 'dobrym słowem' Wszystkim Wam - Szczęść Boże!!
Wykorzystywanie tekstów oraz materiałów graficznych zawartych na stronie bez zgody autorów wzbronione.
Autor zdjęcia użytego w tle strony: Andrzej Wiktor
Copyright © 2008-2024 GloriaMaria.pl