Kiedy poznałam historię Alfiego
Evansa poczułam smutek, wzruszenie i chęć pomocy temu bezradnemu i
choremu chłopczykowi. Mnie też 13 lat temu, gdy się rodziłam,
lekarze nie dawali szans na przeżycie. Wcześniej zdiagnozowano u
mnie problemy z nerkami /nie wykształciły się/, sercem, układem
nerwowym, w chwili przyjścia na świat ważyłam zaledwie 860 g.
Wiem jednak z opowiadań, że wszyscy walczyli o moje życie, rodzice
i reszta rodziny, modlili się do Pana Boga, za wstawiennictwem Jana
Pawła II o moje uzdrowienie, a lekarze w tym pan prof. Sikora,
robili wszystko co w ich mocy, aby mnie uratować. Mama wierzyła, że
wszystko będzie dobrze i dlatego postanowiła, że na imię będę
miała Gloria Maria czyli Chwała Maryi. Moja historia pokazuje, że
cuda się zdarzają i to co wydaje się dla ludzi niemożliwe dla
Pana Boga nie jest problemem. Dobry Ojciec z miłością pochyla się
nad swoimi dziećmi i pomaga im takich sytuacjach. Cała nasza
rodzina – mama Asia, tata Jacek, siostry – Dominika, Wiktoria i
Faustyna oraz bracia Maksymilian i Franciszek Karol modlimy się
często za różne osoby, które potrzebują pomocy i wsparcia.
Odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz Różaniec, prosimy
też św. Jana Pawła II o pomoc z nieba. Mam nadzieję i wierze w
to, że nasze modlitwy pomogą Alfiemu, dadzą siły jego rodzicom
oraz wpłyną na decyzje lekarzy i sędziów. Chciałabym mu kiedyś
osobiście powiedzieć, że jest wspaniałym chłopcem i mimo że
jest ciężko chory dokonał rzeczy niesamowitych, bo zjednoczył w
modlitwie miliony ludzi na całym świecie! Tata zawsze mi powtarza,
że wiara umiera ostatnia a bez miłości i nadziei życie nie ma
sensu.